Gabriel Maciejewski i prof. Łukasz Święcicki – Choroba afektywna dwubiegunowa. Rozmowa o książkach

Tym razem, wcześniej już zapowiadana i długo oczekiwana rozmowa Gabriela Maciejewskiego z prof. dr hab. Łukaszem Święcickim na temat dwóch książek, których autorem jest Pan Profesor: Choroba afektywna dwubiegunowa – Trudności diagnostyczne, Choroba afektywna dwubiegunowa – Scenariusze rozwiązań.

14 komentarzy

  1. Kontekstowowść. Oczywiste
    .

  2. Super. Zobaczyłem rzemieślnika który jest sztukmistrzem.

  3. Dobre to a Pan profesor Wydaje się normalny tj. taki życiowy. Dobrze się słucha z przyjemnością i pożytkiem mam nadzieję 😀 Dziękuję.

  4. Pan Profesor mówi o prowadzeniu pacjenta przez wiele dzięsiątków lat, a pacjenci umierają stosunkowo młodo, to zastanawiam się jaka jest skuteczność leczenia?

  5. Doskonały materiał z zaskakującym zakończeniem jak psychiatrie można połączyć z historią. Podziękowania dla Gospodarza i Pana profesora.

  6. Cos kapitalnego  !!!

    Ciekawa bylam tej rozmowy po Pana licznych zapowiedziach… no i oczywiscie, absolutnie sie nie zawiodlam.  Pan profesor jest wielkim specjalista w swojej dziedzinie… goraco oddanym swojemu powolaniu… do tego milym i z duzym poczuciem humoru.

    To dobry pomysl na dalsze, wspolne projekty czy wystapienia z panem profesorem, bo zapowiadaja  sie one  super ciekawie.

  7. O ludzie kolejny o bipolar disorder. Przecież to są jakieś broszurki a nie książki.

    Ja jestem szlagierowym przykładem kogoś kto „cierpi” na tą „chorobę”.

    Czekajcie aż udam się z tym problemem do psychiatry albo psychologa.

    Jeśli świat nadal będzie się oddalał od Boga a ludzie mu posłuszni będą mało zaradni zostawiając pole do popisu poganom to będziecie widzieli więcej takich ludzi i NFZ nie pomoże.

    Chyba nie ma nic gorszego niż bycie obywatelem demokratycznego kraju, który jest tylko kolonią jakichś odległych metropolii, a do tego pacjentem.

    Co z tymi wszystkimi pacjentami przed wynalezieniem, zdefiniowaniem tych wszystkich setek chorób psychicznych?
    Pewnie smażą się w piekle, bo w większości samobójcy. Jak ten zacofany Kościół miał im wtedy pomóc, trzeba było czekać na Freuda.

  8. A gdzie się tacy ludzie wcześniej podziewali? Na pustelniach i w klasztorach.

    To kim się ten pan zajmuje to jest ekstremum, dla Boga taki margines błędu.

    Ludzie z tą dolegliwością to są ci, którzy stoją na krawędzi, ale to też potencjalnie pozwala na lepszą perspektywę spojrzenia na ogół.

    Spora część z tych ludzi nie zdąży tego wykorzystać, straci równowagę i wpadnie w otchłań, ale dla Boga to i tak jest wliczone w koszta.

    Wyobraźcie sobie stolarza, który strugiem wyrównuje grubą drewnianą deskę, gdzie za każdym razem wylatują zakręcone wióry. Te wióry są dla stolarza tym czym dla Boga są ludzie, którzy nie dotrwali do końca i odpadli.

    Stąd ludzie z obszaru tego ekstremum tym bardziej muszą modlić się i zbudować szczególną relację z Bogiem, aby właśnie wręcz cudem uniknąć ostrza boskiego struga. Oczywiście rola szatana w tych zmaganiach jest przemożna, bo szatan dobrze zdaje sobie sprawę z potencjału tych ludzi, dlatego czem prędzej chce ich uśmiercić.

    Oczywiście grzech pierworodny stał się źródłem grzechów wtórnych, ale nie sięgałbym aż tak daleko w przeszłość. To z czym ludzie zmagają się dzisiaj to są pokoleniowe czkawki okropieństw, które działy się podejrzewam w czasie II Wojny Światowej a może i wcześniej, takie zmory.

    Czy leczenie medykamentami lub elektrowstrząsami jest rozwiązaniem definitywnym? Możliwe, że z zupełnie ziemskiego punktu widzenia, punktu widzenia zwykłych śmiertelników tak, ale z boskiego punktu widzenia to wydaje mi się już nie.
    Bo w sposób sztuczny przedłuża się komuś życie, a możliwe że w tym samym czasie uśmierca proroka. Mojżesz i Jan Chrzciciel to dzisiaj tylko zwykli pacjenci do terapii wstrząsowej.

    Dlatego też całą psychiatrię opartą na mądrościach bezbożnika Freuda uważam za zbędną protezę, którą na siłę próbuje się przytwierdzić do reszty ciała cywilizacji, do trupa cywilizacji na pewno uda się to przytwierdzić.

    Dlatego uważam psychiatrów z ludzką twarzą (etycznych, katolickich) za coś śmiesznego podobnie jak tych aktywistów i zwolenników pro-life. Jedni i drudzy nie powinni stać na liniach, które na ziemi wymalowali dla nich ich wrogowie.

  9. może się uspokój, co? Nie jesteś ani Mojżeszem ani Janem Chrzcicielem. Jesteś tylko zapatrzonym w siebie komentatorem. To wszystko.

  10. W księgarni internetowej warto wklepać nazwisko pana profesora, bo nie da się w wyszukiwarce po „Święcicki” znaleźć tej książki…

  11. Nigdzie nie powiedziałem kto jest i kto będzie prorokiem naszych czasów.

    Zapatrzenie w siebie to się nazywa introwersja, ale zdaje mnie się Gospodarz miał co innego na myśli, ale nie ważne.

    W każdym razie od tego się zaczyna, tak niewinnie.

  12. Poprawka, jeśli mowa o introwersji to nie jest żadne zapatrzenie w siebie, tylko raczej przekierowanie do wewnątrz.

    Ale to jest dobry przykład niezrozumienia drugiego człowieka, ponieważ każdy mimowolnie patrzy przez swój własny pryzmat.

    Każdego działania są efekty uboczne, tak samo mojego jak i Gospodarza. W sumie nie zna mnie osobiście, więc jako persona Internetu siłą rzeczy musiał wykształcić mechanizm obronny, a że jednemu na dziesięciu niesłusznie się oberwie jest podobnie jak w przypadku boskiego struga po prostu wliczone w koszta. I tak ma zostać. Dobre podejście, takie siłowe, ale męskie, nie zniewieściałe. Popieram

  13. Mój dziadek był dwa razy wyleczony elektrowstrząsami z depresji. Pierwszy raz w Oflagu przez Niemców. Drugi raz we wczesnych latach siedemdziesiątych w Tworkach. Trzeci raz lekarze nie chcieli go leczyć w ten sposób, bo mówili, że jest na taką terapię za stary. Efekt był taki, że dziadek prawie się zagłodził, po czym zmarł na zapalenie płuc.

    Moja matka w roku 1991 trafiła do szpitala na Sobieskiego z diagnozą depresji. Jednym z powodów jej depresji była działalność Balcerowicza. W szpitalu mój ojciec sugerował lekarzom elektrowstrząsy i powoływal się na zbawienne efekty tego zabiegu na ojcu pacjętki. Lekarze jednak mówili, że od elektrowstrząsów się głupieje. Dali jej jakieś leki po których całkowicie osłabła fizycznie. Potem przewieziono ją na Banacha by zoperować woreczek żółciowy. Na Banacha ciągle ją faszerowano psychotropami. Operacja woreczka przeszła pomyślie. W kilkanaście dni po operacji moja matka umarła na Banacha. Za jej śmierc obwiniam lekarzy z Sobieskiego jako sprawców bezpośrednich i Leszka Balcerowicza jako sprawce pośredniego.

    Przed ślubem moj mąż mi obiecał, że nigdy nie odda mnie do szpitala psychiatrycznego.

  14. Po powyższym komentarzu wnioskuję, że z psychiatrą, którego widzimy w tej dyskusji, to jest jakiś dobry samarytanin.

    Podobnie jak z pediatrami, jak nie przepisuje pigułek to zły bo niekomercyjny, zły sprzedawca.

    Natomiast elektrowstrząsy są w cenie za jedyne około 50 groszy za kilowatogodzinę.

    Dzisiejsza psychiatria to jest handel leków na skalę niewyobrażalną.

    Odsyłam do angielskiego artykułu: https://en.wikipedia.org/wiki/Opioid_epidemic

    Autorami tej hucpy jest oczywiście 3 braciszków Żydów z rodziny Sackler. https://en.wikipedia.org/wiki/Arthur_M._Sackler

    Można wręcz powiedzieć Rotszyldowie współczesnej psychiatrii. Dostali wysoką karę, ale co z tego jak zarobili na tym 15x więcej.

Skomentuj delsberska

Dane widoczne w formularzu zostaną zapisane w bazie portalu wraz z adresem IP komputera oraz podpisem przeglądarki jako pomoc przy wykrywaniu spamu. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Informacje o zasadach przetwarzania danych osobowych znajdą Państwo na stronie Polityka prywatności.