Gabriel Maciejewski o książce: Dzieje górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku do roku 1806.
Gabriel Maciejewski – gawęda o książce Wojciecha Zaleskiego: Dzieje górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku do roku 1806. Są takie książki, które można by nazwać kamieniami węgielnymi. Oto jedna z nich – Dzieje górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku do roku 1806. Napisał ją Wojciech Zaleski, działacz narodowy, historyk i ekonomista, autor innej pomnikowej, nie wznawianej nigdy w zasadzie pracy zatytułowanej „Tysiąc lat naszej wspólnoty. Społeczne i gospodarcze dzieje narodu”. Jestem głęboko przekonany, że bez znajomości tych dwóch książek nie można w ogóle mówić o historii Polski i historii regionu. To są prace podstawowe, które powinny znaleźć się w kanonie lektur – jedna dla licealistów, druga dla studentów historii. Jeśli się tam nie znajdują to znaczy, że cały system nauczania historii w Polsce jest skrzywiony ideologicznie i zaprogramowany marksistowsko. I to w trzydzieści lat po rzekomym upadku komuny. Można uznać moje rozważania za naiwne i prostoduszne, nie można jednak za takową uznać książki Zaleskiego o górnictwie i hutnictwie na Śląsku. A skoro tak jest musiała być ona i musi być nadal zamilczana. Myślę, że powinniśmy przerwać to milczenie i zacząć głośno dyskutować jej treść. Po kolei, małymi fragmentami. Być może, a mam nadzieję, że to nam się uda, przy udziale specjalistów od wydobycia znających się na rzeczy lepiej niż internetowi publicyści. Dziś oto oddajemy w Państwa ręce tę niezwykłą książkę. Jest to druk rzadki, a jego przygotowanie nie było sprawą prostą. Stąd też i niewielki nakład, a także niemała cena. Nie można jednak, o tym też jestem przekonany, degradować książek prof. Zaleskiego i nie można degradować problematyki, którą one poruszają.
Do zasłużonego górnika przychodzi pani redaktor z TV:
– Naczelny zaproponował mi, abym przeprowadziła z panem, jako chluba naszego przemysłu wydobywczego, wywiad w TV. – mówi ona.
– Och, nie wiem czy podołam… – zaskoczony górnik nie wie co powiedzieć.
– Nie ma problemu, wystarczy ze poprawi pan odpowiednio wypowiedz w momencie gdy chrząknę porozumiewawczo. Może zawyży pan niektóre wskaźniki??? – sugeruje pani redaktor.
Ostatecznie górnik zgadza się. Po paru dniach spotykają się w programie.
– Oto przedstawiam Państwu najbardziej zasłużonego pracownika wydobycia.
Przed Państwem Józef Krympala.
Rozpoczyna się wywiad:
– Panie Józefie, jak tam wyglądało wydobycie w tym miesiącu?
– O, w tym miesiącu wydobyłem około 25 ton węgla…
– Hrmmm… – wtrąca znacząco pani redaktor.
Górnik orientuje się w sytuacji:
-…oczywiście dziennie! Sumarycznie wyszło to w okolicach 700 ton.
– To doskonale! A jak tam rodzina? Tak doskonale pracujący człowiek ma z pewnością liczna rodzinę?
– Mam jedno dziecko…
– Hrmmm…
-… oczywiście to brata, sam wychowuje piętnaście cudnych maleństw.
– Jakże wspaniała rodzina! A jakie ma pan hobby?
– Słucham?
– No, zainteresowania, konik…
– Czternaście centymetrów…
– Hhrrrrmmmmm!!!
cudna pogadanka… 🙂
cd dziejów… 🙂
– Czternaście centymetrów…
– Hhrrrrmmmmm!!!
-…oczywiście w zwisie, bo jak stanie to pół metra…
Zacząłem czytać Historię górnictwa, ale stwierdziłem że najperw muszę zacząć od 1000 lat naszej wspólnoty. Mam wrażenie, że 1000 lat to konieczny trening przed tym bardzo wymagającym tekstem. Faktycznie jest to tekst do studiowania. W zasadzie gospodarcza historia regionu.